Najgorsze podstępne typy graczy
(klasyfikacja osobista oraz osobliwa)
Wiadomo jest, że nikt nie lubi graczy
którzy zjadają karty. Jedzą barszcz nad grą. Zaniedbują higienę.
Nie umieją przegrywać. Ale to czysta amatorka w psuciu zabawy w
porównaniu z typami które przyjdzie mi wymienić. Ci są jeszcze
gorsi. Podstępni. Śliscy. Często nawet gracze nie wiedzą co
zepsuło im zabawę przy stole, taki kunszt posiadają. Tacy ludzie
to krzyż pański dla każdego organizatora planszówek:
Desperat klasyczny
Tak, organizuję otwarte planszówki,
jeśli tylko ten dziki chaos na trzy stoliki w knajpie i sześć
godzin zechce się nazwać organizacją. I te proste karcianki z
pierwszych dwóch godzin zechce się nazwać planszówką.
Nie, to nie jest rezerwuar darmowych i
łatwo przystępnych znajomych dla ciebie skoro masz problem ze
znajdowaniem przyjaciół. Więc przestań mnie pytać, czy przyjdą
jakieś nowe osoby, czy zaproszę ludzi do twojego domu. I męczyć
że bardzo chciałbyś poznać jakieś towarzystwo.
Planszówki to okazja dla takiej osoby
do poznania ludzi; samymi grami
i rozrywką przy stole Desperat nie interesuje się w ogóle, albo w
stopniu miernym. Swoim brakiem zainteresowania
potrafi rozpieprzyć nawet mile zapowiadające się spotkanie, bo
przecież wszyscy lubimy grać z kimś nieobecnym i nieogarniętym, ale za
to bardzo bardzo przyjacielskim (aż do granic narzucania się).
Nie mówiąc już, że nikt nie lubi
być traktowany jako źródło pożądanych przez kogoś zasobów, a w takiej roli ustawia on organizatora.
Desperat wyrafinowany
Ten typ posiada irytujące wady
klasycznego Desperata ale chociaż faktycznie interesuje się grami.
Tu już nie chodzi o samo towarzystwo, ale o łatwą do zdobycia
ekipę do grania bez konieczności uzgadniania czegokolwiek samemu
czy nawet o brak konieczności spraszania i przekonywania do siebie
graczy. Gdy jasno wytyczy mu się granice, można go uznać za
spacyfikowanego i nieszkodliwego. W przypadkach krytycznych będzie
próbował zrobić swój znak firmowy z twoich zamkniętych,
towarzyskich spotkań albo skłóci cię z graczami jakich uzna za
odpowiednich ekskluzywnie dla niego.
Wdzięczny podrywacz
Bywa z niego dobry gracz,
zainteresowany tematem, nawet do siebie kiedyś na granie zaprosi i
będzie posiadał fajne tytuły.
Za to zawsze będzie zainteresowany
kiedy przyjdą koleżanki, i czemu ich tak mało, albo czemu ta ładna
jest akurat zajęta i czy następnym razem będą jakieś ładne i
wolne. Znałam typ Wdzięcznego Podrywacza który każdą rozmowę
zagajał w ten czy inny sposób o kobiety, które chciałby poznać
przede mnie. Widać mało znałam koleżanek lubiących gry
planszowe, bo po jakimś czasie stwierdził że kontakt ze mną mu
już niepotrzebny.
Zawsze Szczęśliwy Imprezowicz
To ten osobnik, który stwierdzi
podczas rozgrywki że jest dużo ciekawszych rzeczy do robienia.
Całowanie się. Oglądanie teledysków. Pogaduchy w kuchni. Papieros
na dworzu. Tańce do muzyki. Omówienie ostatnich sześciu anegdot
ze swojego życia- wraz z dygresjami. W ten czy inny sposób będzie
wprowadzał w swoje rozrywki innych graczy i o dokończeniu partii
można zapomnieć. Poznałam mistrza, który nie pozwolił nam dokończyć w tak poważną grę jak Dixit.
Przyznaję, byłam pod wrażeniem że w
ogóle tak się da.
Wielkie Małe Ego
Osobnik z tego rodzaju uwielbia
podtekst. Podobnie jak subtelność i sieci społeczne, co zwykle
manifestuje się w wynalezieniu sobie ofiary na wieczór i rzucanie
obraźliwych i złośliwych tekstów przez całe spotkanie, co w jego
mniemaniu jest subtelną ironią. Której nauczył się na
internetowych forach.
Niszczyciel lekkiej i miłej atmosfery
przy graniu, podobnie jak mistrzem ironii bywa tez mistrzem puenty:
w przypadku gdy zostanie nakryty na zbyt oczywistym chamstwie z
chęcią sprowadzi wszystko do cudzej nieumiejętności
łapania dystansu do siebie i zabawy. Dla organizatora czysty
koszmar, więc zawsze unikałam zapraszania ludzi tego typu. Ze
wszystkich Podstępnych Typów Złego Gracza są najłatwiejsi do
wykrycia. Na szczęście.
Oczywistym jest że istnieją także typy mieszane, mające dzięki temu podwójną moc siania destrukcji, zgrozy i chaosu, zsyłania nieszczęść na najbliższą okolicę i współgraczy.
Tak samo jak oczywistym jest, że
lista na pewno kiedyś ulegnie poszerzeniu, bo wiary w ludzkie
możliwości stanowczo nigdy mi nie brakowało. I żyłki
ryzykantki: przy ciągłym wciąganiu w hobby nowych osób i
poznawaniu coraz to nowych grających ekip inaczej się chyba nie da,
jak uznać to za społeczną wersję rosyjskiej ruletki, gdzie czasem
zamiast metaforycznego „naboju” w bębenku trafia się ładunek
termonuklearny.
I to jest piękne i straszne w planszówkach, i za to je kocham.
Niestety, osoby nastawione na psucie innym zabawy zawsze się trafiają. Najlepsza metoda: dać jedno ostrzeżenie. Potem wyprosić za drzwi. Nie ma sensu użerać się z ludźmi, do których nie dociera, że psują zabawę. Ale najpierw trzeba dać im to do zrozumienia, bo czasami mamy po prostu do czynienia z ludźmi wychowanymi przez grupy, w których takie zachowania były normą i po prostu delikwent nie zdaje sobie sprawy, że nam to nie pasuje. Zazwyczaj ostrzeżenie (o ile jest dość uprzejme) pomaga, jeśli nie - nikt nie ma obowiązku się z nami bawić.
OdpowiedzUsuń